A to przecież nie była prawda! Miał kochającą go rodzinę, narzeczoną, kumpli, całą grupę... Czego chcieć więcej?
Nadia, Ty cholerne dziecko! Dlaczego złamałaś mi serce?!
Pytał się w myślach. nie oczekiwał jakiekolwiek odpowiedzi, bo przecież ani on, ani Nadine nie mieli zdolności telepatycznych. Mimo to, w głowie, w głowie usłyszał jej głos... I to bardzo wyraźnie! Zupełnie jakby stała koło niego.
To nie ja złamałam serce Tobie. To Ty złamałeś moje. Sam wiele razy powtarzałeś, żebym kilka razy zastanowiła się zanim podejmę decyzję.
Ty tego nie zrobiłeś, więc teraz cierp...
Cierp.
Cierp...
Te słowa latały wokół niego jak natrętne komary latem. Chciał się ich pozbyć, ale tak naprawdę było już za późno. Stał na wysokim klifie i patrzył w dół na obijającą się o skały wodę.
Cierp.
NADINE
Rano obudziłam się w miarę wyspana, chociaż nie powiem, że chciałabym jeszcze pospać. Oczywiście byłoby to możliwe, gdyby nie fakt, że Niall dobijał się do drzwi. Kiedy podniosłam się z łóżka, uświadomiłam sobie, że spałam w ubraniu, ale nie miałam czasu na rozmyślanie o tym.
Otworzyłam drzwi.
- Co mu zrobiłaś, wariatko?! - krzyknął gdy ledwo zdążyłam się przywitać.
- Nic nikomu nie zrobiłam! O co ci chodzi?
- No nie wiem... - udał, że się zastanawia. Widać było, że był zdenerwowany - Może o to, że ty jako jedyna wczoraj późnym wieczorem widziałaś się z Zaynem?
- To prawda, ale nic mu nie zrobiłam! Niall, na litość boską, tylko rozmawialiśmy!
- I ta rozmowa sprawiła, że skoczył z klifu i o mało się nie zabił? - jego twarz była tak czerwona, jak rozżarzony węgiel. Spojrzałam na niego zdziwiona i przestraszona zarazem.
- Co?!
Nadine, Ty cholerne dziecko!, przeleciało mi przez głowę, gdy wsiadaliśmy do auta jednego z chłopaków z zespołu blondyna. Przedstawiliśmy się sobie pospiesznie i ruszyliśmy z piskiem opon spod domu do szpitala, w którym przebywał Zayn. Gdzieś, jakby przez mgłę usłyszałam imię Malviny Donavan, ale nie miałam... nie chciałam o "tym czymś" słyszeć.
Cierp...
Dlaczego nachodzą mnie takie myśli? Bo to na pewno były myśli. Chociaż... to słowo. Słyszałam je w swojej głowie tak, jakbym właśnie je wymawiała. Nikt na mnie dziwnie nie spojrzał, żaden z chłopaków o nic nie zapytał więc na pewno nic nie powiedziałam na głos.
A teraz cierp...
Sama nie wiedziałam czemu, ale obwiniałam siebie za to, co zrobił Zayn. I... czy to możliwe, że nie czułam tego przez naszą krótką rozmowę tamtego wieczora? Gdzieś w głębi siebie czułam, że oprócz tego, zaszło coś jeszcze.
- Cholera! - krzyknęłam na cały samochód i kątek oka zauważyłam, że chłopaki patrzą na mnie bardziej niż zdziwieni, ale mnie bardziej interesował korek rozciągający się przed nami. Otworzyłam drzwi i chciałam wysiąść, ale poczułam na ramieniu dłoń Niall'a.
Otworzyłam drzwi.
- Co mu zrobiłaś, wariatko?! - krzyknął gdy ledwo zdążyłam się przywitać.
- Nic nikomu nie zrobiłam! O co ci chodzi?
- No nie wiem... - udał, że się zastanawia. Widać było, że był zdenerwowany - Może o to, że ty jako jedyna wczoraj późnym wieczorem widziałaś się z Zaynem?
- To prawda, ale nic mu nie zrobiłam! Niall, na litość boską, tylko rozmawialiśmy!
- I ta rozmowa sprawiła, że skoczył z klifu i o mało się nie zabił? - jego twarz była tak czerwona, jak rozżarzony węgiel. Spojrzałam na niego zdziwiona i przestraszona zarazem.
- Co?!
Nadine, Ty cholerne dziecko!, przeleciało mi przez głowę, gdy wsiadaliśmy do auta jednego z chłopaków z zespołu blondyna. Przedstawiliśmy się sobie pospiesznie i ruszyliśmy z piskiem opon spod domu do szpitala, w którym przebywał Zayn. Gdzieś, jakby przez mgłę usłyszałam imię Malviny Donavan, ale nie miałam... nie chciałam o "tym czymś" słyszeć.
Cierp...
Dlaczego nachodzą mnie takie myśli? Bo to na pewno były myśli. Chociaż... to słowo. Słyszałam je w swojej głowie tak, jakbym właśnie je wymawiała. Nikt na mnie dziwnie nie spojrzał, żaden z chłopaków o nic nie zapytał więc na pewno nic nie powiedziałam na głos.
A teraz cierp...
Sama nie wiedziałam czemu, ale obwiniałam siebie za to, co zrobił Zayn. I... czy to możliwe, że nie czułam tego przez naszą krótką rozmowę tamtego wieczora? Gdzieś w głębi siebie czułam, że oprócz tego, zaszło coś jeszcze.
- Cholera! - krzyknęłam na cały samochód i kątek oka zauważyłam, że chłopaki patrzą na mnie bardziej niż zdziwieni, ale mnie bardziej interesował korek rozciągający się przed nami. Otworzyłam drzwi i chciałam wysiąść, ale poczułam na ramieniu dłoń Niall'a.
- Muszę się do niego jak najszybciej dostać - powiedziałam - Później wszystko wam wyjaśnię - dodałam i wysiadłam z pojazdu, a później ile tylko miałam sił w nogach ruszyłam przed siebie.
"Prawdziwa przyjaźń jest tylko wtedy, gdy potrafimy wybaczyć drugiemu człowiekowi nawet najgorsze rzeczy jakie zrobił"
W tym momencie byłam gotowa wybaczyć Zaynowi wszystko, byleby okazało się, że z nim wszystko jest w porządku. Po niespełna dziesięciu minutach biegu, wreszcie znalazłam się w szpitalu. Podeszłam do administracji.
- Nazywam się Nadine Moore, chciałam dowiedzieć się o stanie Zayna M...
- Jest pani kimś z rodziny? - przerwała mi w połowie zdania recepcjonistka nie patrząc na mnie. Spodziewałam się tego pytania, ale nie wiedziałam czy skłamać, czy...
- A gdybym nie była jego rodziną to jak pani by to sprawdziła, hę? - kobieta podniosła wtedy na mnie wzrok nie dowierzając, że tak na nią naskoczyłam. Zupełnie jakby nigdy wcześniej nie była w podobnej sytuacji - Nawet w rodzinie istnieją różne nazwiska, a w aktach pacjenta nie ma przecież informacji o wszystkich członkach rodziny!
- Proszę pani... - teraz to ja jej przerwałam - Jestem jego przyjaciółką odkąd skończył siedem lat, ja miałam wówczas pięć lat. Zawsze traktowaliśmy się jak rodzeństwo. Czy to pani wystarczy? - byłam strasznie zdenerwowana, ale kto by nie był? Zayn kiedyś był moim najlepszym i jedynym przyjacielem. Kiedyś. Teraz nawet nie powinnam się przejmować tym, że leży w zakichanym szpitalu, bo skoczył z zakichanego klifu! Jednak świadomość, ze to moja wina, sprawiła, że gotowa byłam zrobić dosłownie wszystko, by znaleźć się obok niego.
Kobieta, na oko trzydziestopięcioletnia z długimi blond włosami przymierzała się, by coś mi odpowiedzieć, ale przeszkodził jej w tym pewien lekarz.
- Siostro, czy pojawił się ktoś z imieniem Nad... Ned... albo coś podobnego? Pacjent spod klifu jest bardzo niespokojny.
Pacjent spod klifu. Miałam ochotę go uderzyć!
- Nads! To ja, panie doktorze. Jestem przyjaciółką Zayna - odpowiedziałam.
Funkcjonariusz zmierzył mnie wzrokiem, a następnie poprosił, bym udała się za nim.
Idąc jego śladem w stronę windy, zauważyłam kątem oka jak pozostała czwórka członków One Direction próbuje dostać się do budynku przez tłum młodszych fanek.
Wyobraziłam sobie Zayna w podobnej sytuacji.
Na pewno nie obiecywałby fanom późniejszego rozdawania autografów, ponieważ doskonale wiedział, że to nie pomoże ani trochę. Uśmiechnęłam się pod nosem, ponieważ wyobraziłam sobie miny udawanego niezadowolenia na twarzy chłopaka podpisującego kartki i zdjęcia.
Nim się obejrzałam staliśmy już pod salą numer 312.
Trzeci grudnia...
Potrząsnęłam głową.
- Czy mogłabym zostać z nim sama, proszę? - zwróciłam się do doktora.
- Najpierw muszę wejść z panią, by w razie potrzeby uspokoić pacjenta - odpowiedział a ja pokiwałam głową ze zrozumieniem, chociaż gdzieś w głębi duszy czułam, że obecność doktora tam jeszcze bardziej rozzłości Zayna, który... widać było, że i tak był bardzo zdenerwowany. Lekarz otworzył drzwi, a ja przez chwilę na niego patrzyłam. Nie byłam do końca pewna, czy chcę tam wejść. Nie byłam pewna czy w ogóle podołam. Czy dam radę patrzeć na niego teraz. Westchnęłam. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka.
- Nazywam się Nadine Moore, chciałam dowiedzieć się o stanie Zayna M...
- Jest pani kimś z rodziny? - przerwała mi w połowie zdania recepcjonistka nie patrząc na mnie. Spodziewałam się tego pytania, ale nie wiedziałam czy skłamać, czy...
- A gdybym nie była jego rodziną to jak pani by to sprawdziła, hę? - kobieta podniosła wtedy na mnie wzrok nie dowierzając, że tak na nią naskoczyłam. Zupełnie jakby nigdy wcześniej nie była w podobnej sytuacji - Nawet w rodzinie istnieją różne nazwiska, a w aktach pacjenta nie ma przecież informacji o wszystkich członkach rodziny!
- Proszę pani... - teraz to ja jej przerwałam - Jestem jego przyjaciółką odkąd skończył siedem lat, ja miałam wówczas pięć lat. Zawsze traktowaliśmy się jak rodzeństwo. Czy to pani wystarczy? - byłam strasznie zdenerwowana, ale kto by nie był? Zayn kiedyś był moim najlepszym i jedynym przyjacielem. Kiedyś. Teraz nawet nie powinnam się przejmować tym, że leży w zakichanym szpitalu, bo skoczył z zakichanego klifu! Jednak świadomość, ze to moja wina, sprawiła, że gotowa byłam zrobić dosłownie wszystko, by znaleźć się obok niego.
Kobieta, na oko trzydziestopięcioletnia z długimi blond włosami przymierzała się, by coś mi odpowiedzieć, ale przeszkodził jej w tym pewien lekarz.
- Siostro, czy pojawił się ktoś z imieniem Nad... Ned... albo coś podobnego? Pacjent spod klifu jest bardzo niespokojny.
Pacjent spod klifu. Miałam ochotę go uderzyć!
- Nads! To ja, panie doktorze. Jestem przyjaciółką Zayna - odpowiedziałam.
Funkcjonariusz zmierzył mnie wzrokiem, a następnie poprosił, bym udała się za nim.
Idąc jego śladem w stronę windy, zauważyłam kątem oka jak pozostała czwórka członków One Direction próbuje dostać się do budynku przez tłum młodszych fanek.
Wyobraziłam sobie Zayna w podobnej sytuacji.
Na pewno nie obiecywałby fanom późniejszego rozdawania autografów, ponieważ doskonale wiedział, że to nie pomoże ani trochę. Uśmiechnęłam się pod nosem, ponieważ wyobraziłam sobie miny udawanego niezadowolenia na twarzy chłopaka podpisującego kartki i zdjęcia.
Nim się obejrzałam staliśmy już pod salą numer 312.
Trzeci grudnia...
Potrząsnęłam głową.
- Czy mogłabym zostać z nim sama, proszę? - zwróciłam się do doktora.
- Najpierw muszę wejść z panią, by w razie potrzeby uspokoić pacjenta - odpowiedział a ja pokiwałam głową ze zrozumieniem, chociaż gdzieś w głębi duszy czułam, że obecność doktora tam jeszcze bardziej rozzłości Zayna, który... widać było, że i tak był bardzo zdenerwowany. Lekarz otworzył drzwi, a ja przez chwilę na niego patrzyłam. Nie byłam do końca pewna, czy chcę tam wejść. Nie byłam pewna czy w ogóle podołam. Czy dam radę patrzeć na niego teraz. Westchnęłam. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka.
***
Witam was z nowym rozdziałem! Widzicie? Nie kazałam wam znów tyle czekać na nowy rozdział. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś to czyta. Chciałabym podziękować wam za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Wiele one dla mnie znaczyły i sprawiły, że chciało mi się pisać ten rozdział. Podejrzewam, że te same osoby choć wpadły tu na chwilę? :)
Nie wiem kiedy pojawi się rozdział siódmy. Miejmy nadzieję, że niebawem :D
#MuchLove kocham was! ♥
Witam was z nowym rozdziałem! Widzicie? Nie kazałam wam znów tyle czekać na nowy rozdział. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś to czyta. Chciałabym podziękować wam za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Wiele one dla mnie znaczyły i sprawiły, że chciało mi się pisać ten rozdział. Podejrzewam, że te same osoby choć wpadły tu na chwilę? :)
Nie wiem kiedy pojawi się rozdział siódmy. Miejmy nadzieję, że niebawem :D
#MuchLove kocham was! ♥