5 lutego 2013

Krótko i na temat.

Moi kochani!,
Trochę ciężko mi o tym mówić, ale nowego rozdziału możecie spodziewać się dopiero, mniej więcej, za miesiąc. Przykro mi, ale mam zbyt wiele obowiązków. A do tego problem z komputerem.I tak tę informację piszę z komputera koleżanki... Chciałam was o tym poinformować, byście nie myślały, że o was zapominam czy coś takiego :)

Jeśli ktoś nie doczytał rozdziałów zapraszam do zakładki: "Archiwum". Tam znajdziecie wszystkie dotychczasowe rozdziały.

Oczywiście KONIECZNIE informujcie mnie o nowych rozdziałach u was, ale nie zapomnijcie, że takowe informacje należy zostawiać w zakładce SPAM.

Dziękuję za wszystko i serdecznie was pozdrawiam...

PS. Będę tęsknić. :C
PS2. Przepraszam, jeśli kogoś nie poinformowałam o tej notce, ale wiecie... Brak czasu. :(

Do napisania.

1 lutego 2013

Rozdział 2.



Moi kochani! Pod rozdziałem znajdują się dwie ważne informacje. Proszę o zapoznanie się z nimi, dziękuję! :)

~*~

            Niebo pokryły ciemne chmury, a po chwili spadł z nich deszcz, który następnie przerodził się w ogromną ulewę. Dobrze, że zdążyliśmy dojechać do domu państwa Horan zanim rozpętała się burza. Bobby Horan wniósł moje walizki, prowadząc mnie do pokoju, który od tego dnia miał należeć do mnie. Kiedy przekroczyłam próg, dosłownie oniemiałam. Pomieszczenie strasznie różniło się od pokoju, który zajmowałam w domu dziecka. Ściany w beżowych kolorach gdzieniegdzie pokryte były nieco ciemniejszą wypukłą tapetą. Na białym jak śnieg suficie wisiał ogromny kulisty żyrandol w kolorze jasnego brązu. Dwa okna oddzielone od siebie kawałkiem ściany, przy której stało dwuosobowe łóżko pokryte błękitną świeżą pościelą z ośmioma małymi i trzema dużymi poduszkami. Naprzeciw łóżka stała duża meblościanka, na której stał nieduży, ale plazmowy telewizor, po którego bokach postawione były dwa głośniki równe wysokości telewizora. W niedużych szafkach nad sprzętem nie było nic. Pan Horan poinformował mnie, że mogę w nie włożyć co tylko zechcę. Obok meblościanki stała szafa, na ubrania, które zazwyczaj wiesza się na wieszakach. Dalej, nieco oddzielona stała maleńka szafka na buty. Byłam pod ogromnym wrażeniem kiedy jeszcze raz rozejrzałam się po swoim pokoju.
- Jest jeszcze niedokończony – poinformowała mnie pani Horan wchodząc do pokoju – Za tydzień przywiozą tu biurko i fotele. – dodała z uśmiechem kiedy spojrzałam na nią.
- Naprawdę nie trzeba było aż tak się fatygować. – stwierdziłam patrząc to na kobietę, to na jej męża – Mnie wystarczy łóżko, biurko i wieża. Nic więcej.
- Kochanie… - zaczęła Maura podchodząc do mnie. Złapała mnie za ramiona i uśmiechnęła się – Nie będziesz służącą w tym domu – rzekła – Chciałabym jedynie, byś zajęła się moją chorą matką, którą zaraz ci przedstawię. Ja niestety mam coraz mniej czasu na cokolwiek. Praca chłonie całe moje spokojne, jak dotychczas życie. Bobby bardzo często wyjeżdża służbowo, a Niall niechętnie odwiedza swoją babcię. Jest zbyt zajęty spotkaniami ze swoimi przyjaciółmi. – odparła nieco smutnym głosem.
Podczas jazdy, pani Horan opowiadała mi o swoim synu, Niall’u, który był ponoć jednym ze sławnych chłopaków w zespole, którego nazwa całkowicie mi umknęła. Z jej opowiadań wynika, że jest to bardzo spokojny i zabawny chłopak, ale różnie była. Przecież nie każda matka zna wszystkie sekrety swoich dzieci, prawda? A zwłaszcza, kiedy jest się matką kogoś sławnego. Co prawda nie miałam pojęcia jak to było naprawdę. Mogłam się jedynie domyślać, że moje spotkanie z Niall’em, nie doprowadzi raczej do czegoś dobrego.
- Nie chciałabym też, żebyś czuła się tu jak niewolnica – kontynuowała – Zależy mi na tym, byś czuła się swobodnie i nie przejmowała się niczym. Pani Swalz przez telefon mówiła mi, że nie chodziłaś do szkoły, a uczyłaś się sama? – spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- To prawda. I… jeśli można, chciałabym, by tak zostało – odpowiedziałam.
- Oczywiście! Nie mamy zamiaru narzucać ci czegoś, czego nie chcesz. Przecież nie jesteś już pięcioletnią dziewczynką i sama najlepiej wiesz, czego chcesz – uśmiechnęła się. – Tak czy inaczej… Mam małe pytanie – odsunęła się ode mnie kawałek i podeszła do męża, który objął ją jedną ręką w pasie.
- Słucham? – spojrzałam na jej twarz, która była dosyć zmieszana. Nie miałam pojęcia czego mogę się spodziewać. Mam nadzieję, że niczego złego. Westchnęłam zdenerwowana.
- Czy możemy traktować cię jak córkę? – zapytała przyglądając mi się bardzo uważnie.
Na samym początku myślałam, że żartuje zadając mi to pytanie, ale w końcu zrozumiałam, że mówiła całkiem poważnie. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Nie mam nic przeciwko temu, tylko proszę nie mieć mi za złe jeśli nie spełnię państwa oczekiwań jako córka.
- Oczywiście! – zawołali chórkiem po czym uśmiechając się podeszli do mnie i oboje mocno przytulili. Muszę przyznać, że naprawdę się wzruszyłam. Po raz pierwszy od dwóch lat tak naprawdę poczułam się szczęśliwa. Mimo tego, że ledwo znałam tych ludzi, to i tak miałam nadzieję, że tylko oni będą w stanie sprawić, że znów zacznę cieszyć się życiem i, że nic nie będzie stało mi na przeszkodzie do szczęścia jakiekolwiek rodzaju. Kilka łez wzruszenia spłynęło po moich policzkach, ale otarłam je szybko.
- Nie płacz! – rzekła pani Horan również wycierając swoją twarz, po której spływały łzy. Radości? Wzruszenia? Na pewno!
- Gotowa poznać seniorkę? – zapytał drżącym głosem pan domu. Domyślałam się, że on również się wzruszył. Co za dzień!

            Minęła godzina. Po dość długiej rozmowie ze starszą panią Horan uznałam, że jest ona bardzo miłą i spokojną kobietą, która wcale nie wyglądała na swój wiek. Potrafiła śmiać się z niczego, lubiła opowiadać różne historyjki ze swojego życia – w ciągu tej godziny zdążyła opowiedzieć mi dwie! I przysięgała mi, że to nie pierwsze i nie ostatnie historie, jakie jeszcze od niej usłyszę. Cieszyłam się z tego powodu. Uwielbiałam wręcz słuchać, bądź czytać historie z prawdziwego życia. O spełnionej i niespełnionej miłości, o różnych przeżyciach tych wielkich i tych mniej znaczących… Miałam nadzieję, że pani Horan ma tych historii naprawdę wiele. Byłam ciekawa tego, co działo się jeszcze przed moimi narodzinami, albo wtedy, gdy byłam tak mała, że nie wiedziałam zupełnie nic! […]
Po rozmowie, pani uznała, że jest zmęczona i chce się przespać. Zrozumiałam ją i pomogłam jej położyć się do łóżka, a następnie przykryłam ją szczelnie kocem, by nie zmarzła. Zdrowie, a zwłaszcza osób starszych i najmłodszych jest najważniejsze! Zamykając za sobą drzwi do pokoju starszej pani wpadłam na kogoś, kogo jeszcze nie zdążyłam poznać. Jednak po chwili domyśliłam się, że był to Niall Horan. Średniego wzrostu blondyn o pięknych niebieskich oczach, w których utonęłam jak w morzu na złoto piaszczystej plaży o zachodzie słońca.
Ocknęłam się.
Zauważyłam, że chłopak nieco się zmieszał i patrzył na mnie jak na Ufo, które właśnie przyleciało na ziemię. Przeprosiłam za swoją nieuwagę mimo tego, że doskonale wiedziałam, iż to jego wina, że na siebie wpadliśmy. Mógł patrzeć przed siebie, a nie w telefon, który trzymał w dłoniach.
- Nie, to ja przepraszam. Zapatrzyłem się – machnął ręką przerywając mi tłumaczenie, że nie chciałam zbyt głośno zamykać drzwi, ponieważ jego babcia jest zmęczona i potrzebuje snu. – Jesteś Nadia, prawda? – uśmiechnął się.
Piękny uśmiech!
- Nadine, ale zazwyczaj mówią mi Nadia – odpowiedziałam również się uśmiechając i uścisnęłam dłoń chłopaka, którą wyciągnął w moją stronę.
- Miło mi się poznać, jestem Niall – uśmiech nie schodził z jego twarzy.
Nagle zadzwoniła jego komórka, którą odebrał szybko nie chcąc budzić babki, która zapewne spała już spokojnie za drzwiami.
- Co? Dobrze, będę za godzinę! – powiedział i rozłączył się szybko – Wybacz, ale porozmawiamy później – zwrócił się do mnie – Muszę przygotować na szybko swój tekst do piosenki, a to wcale nie jest takie proste – dodał i widząc zrozumienie na mojej twarzy odszedł w swoją stronę.
Nim zostałam zawołana przez Maurę, zdążyłam zauważyć, że pokój chłopaka znajduje się zaraz obok mojego. Hm…

            Minęło dziesięć minut jak Maura skończyła oprowadzać mnie po całej powierzchni domu i ogrodu za nim. Sam budynek miał raptem dwa piętra. Na parterze znajdował się: salon, kuchnia, osobna łazienka i pokój dla gości, na pierwszym piętrze natomiast mieściły się cztery sypialnie, w których w każdej z osobna znajdowała się łazienka. Po skończeniu naszej krótkiej rozmowy, kobieta zaproponowała mi rozpakowanie się i odpoczęcie w moim pokoju. Przystałam na tę propozycję, ponieważ nie chciała ona mojej pomocy przy kolacji mimo tego, że wiedziała, iż potrafię gotować. Założę się, że pani Swalz bądź panna Brooks zaznaczyła to w rozmowie telefonicznej, o której dowiedziałam się tego ranka.
            Będąc już pod drzwiami do swojego pokoju usłyszałam głośne przekleństwa rzucane przez Niall’a w jego pokoju. Przeraziłam się słysząc pojedyncze wyrazy dochodzące z jego ust, ale co mogłam na to poradzić? Postanowiłam nie przeszkadzać mu w „pracy” i weszłam do swojego pokoju. Miałam nadzieję, że tam moje uszy nie będą słyszały „rozmowy” Niall’a z samym sobą, ale myliłam się. Nie było go słychać tak dobrze jak na korytarzu, ale tak czy inaczej wiedziałam co mówi. Wzdychając ciężko zabrałam się za rozpakowywanie walizek. […]
Ledwo rozpakowałam pierwszą do połowy, a już miałam dość krzyków chłopaka dochodzących zza ściany. Natychmiast przerwałam swoje postanowienie, które polegało na nie przeszkadzaniu w tworzeniu pracy blondyna, ale nie mogłam się powstrzymać i poszłam do jego pokoju. Zapukałam do drzwi i po chwili weszłam do pokoju. Nie miałam czasu na podziwianie tego dużego, pomalowanego na różne odcienie zieleni pokoju, w którym znajdował się chłopak.
- Aż tak słychać jak pracuję? – zapytał zmieszany patrząc na mnie.
- Pracujesz? – zaśmiałam się cicho – W porządku. Możemy nazwać twoje głośne przeklinanie pracą, jeśli wolisz – odparłam – Jeśli masz problem z napisaniem tego tekstu, dlaczego nie poradzisz się rodziców? – zapytałam zdziwiona.
Przecież dorosłym na pewno wpadłby do głowy jakiś świetny pomysł do piosenki, jeśli o to chodziło.
- Mama powiedziała, że powinienem sam próbować pisać teksty, a ojciec… Nigdy nie wie jakie słowa pasują do piosenki… załóżmy o miłości.
- To tak, jakby nie kochał twojej matki i nie wiedział co to miłość – powiedziałam w zastanowieniu, a chłopak przyznał mi rację kiwając głową – Jeśli chcesz, mogę ci pomóc. – rzekłam – Co prawda nie znam się na miłości, ale nie wierzę, bym nie potrafiła ci pomóc.
- Nie chcę cię wykorzystywać, a poza tym pewnie jesteś zmęczona. Niedawno przyjechałaś… - odpowiedział smutno.
- Nie jestem zmęczona i nie będziesz mnie wykorzystywał. Sama zaproponowałam ci pomoc. To, czy ją przyjmiesz czy nie zależy tylko od ciebie – spojrzałam na niego wyczekująco zerkając po chwili na kartkę z tekstem, która leżała na biurku przed nim.
Chłopak skinął głową i podał mi biały papier z tekstem pisanym czarnym tuszem.
            Mimo tego, że słowa napisane zapewne przez resztę chłopaków z zespołu, do którego należał Niall Horan były takie zwykłe, to jednak dało się odczuć miłość. Niby tylko słowa, a nawet w osobie, która nigdy miała styczności z takim uczuciem, dają się we znaki i pozwalają odczuć to, co mogą czuć jedynie osoby zakochane w sobie nawzajem. Uśmiechając się pod nosem spojrzałam na poskreślane, pozaznaczane i popoprawiane słowa napisane przez blondyna. Po chwili oboje zabraliśmy się do ciężkiej pracy nad tekstem piosenki, który miał przedstawić przyjaciołom.

_ _ _ _ _ _
Nie no, ludzie! Jesteście naprawdę niesamowici. To dopiero drugi rozdział, a wy już po pierwszym jesteście pewni, że opowiadanie to będzie świetne, genialne i  w ogóle. Ja osobiście tak nie uważam, ale zapewne każdy, a raczej większość autorów jakiegokolwiek opowiadania nie przepada za swoimi własnymi tworami… Tak czy inaczej cieszę się, że ktoś w ogóle czyta tego bloga. Jest mi naprawdę miło i przyjemnie kiedy czytam wasze komentarze. Motywują mnie do dalszego działania i przede wszystkim sprawiają, że chce mi się dalej pisać. W przeciwnym razie pewnie po prologu uznałabym, że nie warto pisać tego opowiadania skoro i tak nikt go nie czyta. Aaaaale się rozpisałam!

INFORMACJE:
A właściwie jedna prośba.
Wszystkie linki do blogów, których nie przeczytałam (tzn. nie skomentowałam) proszę umieścić w komentarzu pod tym rozdziałem. Nieco pogubiłam się w tych wszystkich linkach, przepraszam. :c A jak dodacie linki do siebie to na pewno nadrobię zaległości jak najszybciej. :)

SPRAWA druga i NAJWAŻNIEJSZA:
Nie mam pojęcia kiedy pojawi się nowy rozdział. Być może za tydzień, być może za dwa, a możliwe nawet, że i za trzy. Mam tak wiele spraw na głowie, że po prostu nie jestem w stanie pogodzić tego wszystkiego z blogiem. :( A do tego nie będę miała komputera… Chyba. Rozdział 3 mam napisany więc pozostaje mi jedynie go dodać, ale… Sama nie wiem kiedy to nastąpi.
PS. Być może jak uda wam się znów dobić do 30 komentarzy, dodam go niedługo? ;)
NIE WIEM! Ale wiem, że będę tęsknić za czytaniem waszych przemiłych komentarzy. :D

Uhh, jeszcze SPAM. Bardzo was proszę – zostawiajcie wszelkie reklamy pod specjalną zakładką, a nie pod rozdziałami. Bardzo mnie to denerwuje i szybko dekoncentruje więc proszę – pilnujcie się! Nie chcę kłócić się z wami z takiego powodu. :(

Pozdrawiam was cieplutko.


Obserwatorzy