- Przysięgam ci, że nie - powiedział cicho.
- Wiesz, gdzie mam te twoje przysięgi? - doskoczyłam do łóżka, na którym leżał - Moi rodzice nie żyją! Zginęli w wypadku, gdy byłam dzieckiem, nazywam się Nadine Moore i nie rozumiem co Malvina i Donavanowie mają wspólnego ze mną!?
- Właśnie próbuję ci to wyjaś...
- Nie masz na to żadnych dowodów - w moich oczach ponownie stanęły łzy - Wszystkie czeki i listy, które mi wysyłali Donavanowie.
- Nie wierzę ci, Zayn. Po prostu nie wierzę! - zerwałam z szyi nieśmiertelnik i rzuciłam nim w twarz chłopaka.
Kiedy wyszłam z sali, słyszałam jak mnie wołał, ale nie słuchałam go. Nie chciałam, by znowu mnie okłamał. Nie tracąc czasu na czekanie, aż winda po mnie przyjedzie, zbiegłam po schodami na parter, musiałam jak najszybciej zaczerpnąć świeżego powietrza. Znalazłam przed budynkiem wolną ławkę więc od razu do niej podeszłam i usiadłam oddychając szybko. Łzy leciały mi z oczu przez policzki na jasne spodnie zostawiając na nich niewielkie plamy. Nie mogłam przyjąć do wiadomości tego, że...
- Nadia, co się stało, dziecko? - usłyszałam głos Louis'ego.
- Znasz Malvinę Donavan? - zapytałam.
- Tak, to przecież narzeczona Zayna... Każdy ją zna - najwidoczniej zdziwiło go to pytanie, podobnie jak mnie to, co przed chwilą usłyszałam z jego ust.
- Powiedz Niallowi, że bardzo przepraszam jego i jego rodzinę za wszelki kłopot i poproś Maurę, by przekazała pani Swalz że bardzo ją kocham.
- Nie rozumiem...
- Nie musisz, po prostu zrób o co cię proszę, dobrze?
- Możesz na mnie liczyć.
- Dziękuję - cmoknęłam go w policzek - Pozdrów wszystkich - dodałam i odeszłam nic więcej nie mówiąc.
Louis wrócił zdezorientowany do budynki, a później dostał się do zali, w której byli pozostali. Na razie postanowił nic nie mówić reszcie dlatego na pytanie co się stało, odpowiedział że Nadia źle się poczuła i poszła do domu. po chwili wszyscy, wysłuchiwali opowieści Zayna na temat ostatnich kilku godzin kiedy odnalazł Nadię. Tomlinson z każdym kolejnym słowem chłopaka, coraz bardziej rozumiał to, o co prosiła go dziewczyna.
- O--oł... - wyrwało mu się w typowy dla niego sposób.
Cała czwórka spojrzała na niego zdziwiona.
Dziewczyna szła przed siebie doskonale znając swój cel.
Dlaczego jego powrót musiał jeszcze bardziej wszystko skomplikować?, zastanawiała się.
Nie tak wyobrażała sobie ich ponowne spotkanie. Gotowa była wybaczyć mu wszystko, nawet kłamstwa, ale... po tym co powiedział jej, kiedy poprosiła go o szczerość całkowicie zbiło ją z tropu. Ukrywał przed nią prawdę przez cały czas ich znajomości! Patrzył i pozwalał by cierpiała! Nie okłamywał jej, ale ukrywał przed nią prawdę. Najgorszą prawdę.
"Niebezpieczeństwo przy szukaniu prawdy leży w tym, że czasami się ją rzeczywiście znajduje"
Stała pod bramą ogromnego domu z ogrodem wokół i małym, podświetlanym wieczorem chodniczkiem prowadzącym od czarnej bramy do samych schodów werandy. Spojrzała w prawo, gdzie znajdował się ogromny garaż, który z pewnością pomieściłby cztery samochody, a przed nim stało białe porshe, którym Malvina Donavan zwykle jeździła do szkoły. Zayn kiedyś jej to powiedział...
Odwróciła się z powrotem w stronę budynku. Był dwupiętrowy, okna położone były nad sobą w równiutkim rzędzie, a w jednym z nich, Nadia dostrzegła ruch, ale nie widziała kto to był.
To bez sensu, pomyślała i wzdychając chciała odejść, ale ktoś ją zawołał.
Był to kobiecy głos, zdecydowanie nienależący do żadnej ze znanych jej kobiet. Odwróciła się i zauważyła zmierzającą w jej stronę...
- Malvina Donavan... - szepnęła i to bardzo wyraźnie...
- Ta... Dziwne, co? - blondynka zakłopotana stała chwilę w bezruchu - Rod... To znaczy mama chce z tobą porozmawiać.
Nie moja mama, nie nasza mama..., pomyślała Nadia.
- Też... Chciałam z nią porozmawiać.
- Zayn jest skończonym idiotą!
- Dzwonił, czy wysłał pocztówkę ze szpitala? - zadrwiła Moore - Nie martw się, po tym dniu już żadne z was mnie nie zobaczy - dodała przekraczając próg domu.
Odwróciła się z powrotem w stronę budynku. Był dwupiętrowy, okna położone były nad sobą w równiutkim rzędzie, a w jednym z nich, Nadia dostrzegła ruch, ale nie widziała kto to był.
To bez sensu, pomyślała i wzdychając chciała odejść, ale ktoś ją zawołał.
Był to kobiecy głos, zdecydowanie nienależący do żadnej ze znanych jej kobiet. Odwróciła się i zauważyła zmierzającą w jej stronę...
- Malvina Donavan... - szepnęła i to bardzo wyraźnie...
- Ta... Dziwne, co? - blondynka zakłopotana stała chwilę w bezruchu - Rod... To znaczy mama chce z tobą porozmawiać.
Nie moja mama, nie nasza mama..., pomyślała Nadia.
- Też... Chciałam z nią porozmawiać.
- Zayn jest skończonym idiotą!
- Dzwonił, czy wysłał pocztówkę ze szpitala? - zadrwiła Moore - Nie martw się, po tym dniu już żadne z was mnie nie zobaczy - dodała przekraczając próg domu.
~x~
Jeeeju, przepraszam że znów zniknęłam na tak długo. Cholera, znienawidzicie mnie pewnie i nikt już więcej tu nie zajrzy jednakże chciałabym was PRZEPROSIĆ ZA SWOJĄ NIEOBECNOŚĆ. Ja po prostu... Nie mogłam zabrać się do przepisywania rozdziału z zeszytu. Jest źle... Bardzo źle. Mój "talent" pisarski się wyczerpuje i ostatnio zastanawiałam się czy nie pójść na emeryturę i skończyć z pisaniem raz na zawsze. Ale jeszcze nic nie postanowiłam, zobaczymy więc jak będzie. Co do rozdziału nie mam zdania. Ale mogę już wam powiedzieć, że powoli zabrałam się za pisanie drugiej części którą znajdziecie tutaj. Jest tam prolog, ale rozdział napiszę po skończeniu tego czyli za dwa rozdziały i epilog na tym blogu. Mam nadzieję, że mimo mojej dłuugiej nieobecności jednak ktoś wyrazi chęć zostawienia po sobie choćby śladu i zajrzy jeszcze na bloga z drugą częścią. Bardzo zależy mi na waszych opiniach. A jeśli chodzi o wygląd tego bloga - zmienię niedługo, bo ten szablon to totalna porażka. A jeśli chodzi o sam szablon - założyłam własną szabloniarnię, którą znajdziecie tutaj. No... Rozpisałam się. Naprawdę, kochani... Przepraszam was za te nieobecności, obiecuję się poprawić!
Komentujcie, proszę ♥
Jeeeju, przepraszam że znów zniknęłam na tak długo. Cholera, znienawidzicie mnie pewnie i nikt już więcej tu nie zajrzy jednakże chciałabym was PRZEPROSIĆ ZA SWOJĄ NIEOBECNOŚĆ. Ja po prostu... Nie mogłam zabrać się do przepisywania rozdziału z zeszytu. Jest źle... Bardzo źle. Mój "talent" pisarski się wyczerpuje i ostatnio zastanawiałam się czy nie pójść na emeryturę i skończyć z pisaniem raz na zawsze. Ale jeszcze nic nie postanowiłam, zobaczymy więc jak będzie. Co do rozdziału nie mam zdania. Ale mogę już wam powiedzieć, że powoli zabrałam się za pisanie drugiej części którą znajdziecie tutaj. Jest tam prolog, ale rozdział napiszę po skończeniu tego czyli za dwa rozdziały i epilog na tym blogu. Mam nadzieję, że mimo mojej dłuugiej nieobecności jednak ktoś wyrazi chęć zostawienia po sobie choćby śladu i zajrzy jeszcze na bloga z drugą częścią. Bardzo zależy mi na waszych opiniach. A jeśli chodzi o wygląd tego bloga - zmienię niedługo, bo ten szablon to totalna porażka. A jeśli chodzi o sam szablon - założyłam własną szabloniarnię, którą znajdziecie tutaj. No... Rozpisałam się. Naprawdę, kochani... Przepraszam was za te nieobecności, obiecuję się poprawić!
Komentujcie, proszę ♥
Jeśli szukasz zwiastunu na swój blog zapraszam tutaj:
OdpowiedzUsuńzwiastuny-na-blog48.blogspot.com
Wspaniały rozdział . Jestem ciekawa co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Sylwia :)
Wspaniały rozdział.Miło cię znów czytać !
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdział
Rozdział super długo się czekało ale by ko warto, tylko nie uśmiercaj w II cz. Nadii.
OdpowiedzUsuńMasz śliczny szablon i niesamowity styl pisania <3
OdpowiedzUsuńNie uwierzyła Zaynowi :((
Jak mogła ?
Mój biedny :(
http://life-has-become-a-failure.blogspot.com
uhhhuuuhuuuu ale się porobiło :o zayn skacze, ma jakieś sekrety....
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)
życzę weny i czekam na następny xx
CUDOWNE !!!! Dzisiaj przeczytałam wszystkie rozdziały i już nie mogę doczekać się następnego :D PROSZĘ dodaj kolejny szybko :D
OdpowiedzUsuń