Po blisko godzinie tekst był skończony. Nadia i Niall byli tak zmęczeni wymyślaniem odpowiednich słów do tej piosenki, że po wszystkim jedynie się do siebie uśmiechnęli. Niall, mimo, że jeszcze nie całkiem poznał dziewczynę, czuł, że szybko się zaprzyjaźnią i złapią wspólny kontakt na tyle, by móc opowiedzieć sobie wiele sekretów. Chłopak miał wielu przyjaciół, ale z czasem przestał im ufać. Poznał się na tym, że jednak sława nie przynosi jedynie pieniędzy, czy rozgłosu, ale sprowadza na niego również fałszywych przyjaciół. Nie znał Nadii, ale czuł, że jej może zaufać, jak nikomu innemu. Jej oczy, uśmiech... Wszystko w niej mówiło mu, że jest to dziewczyna naprawdę godna zaufania.
- Dziękuję. - uśmiechnął się - Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił - dodał wstając z krzesła.
Był jej naprawdę wdzięczny za to, co dla niego zrobiła. A zrobiła już naprawdę wiele. To nie tylko pomoc w napisaniu piosenki, ale także, choć o tym nie wiedziała, wyręczyła go w codziennym odwiedzaniu babci, z którą nigdy nie miał zbyt dobrego kontaktu. Od małego się spierali. Seniorka wmawiała w niego, że rodzice nigdy nie chcieli mieć dzieci, że gdy Maura zaszła z nim w ciążę chciała ją usunąć, jedynie ojciec stanął za nim. Niall nigdy nie wierzył w słowa babki, ale nigdy też jej o tym nie powiedział. Ocknął się, kiedy zdał sobie sprawę, że Nadine patrzy na niego uważnie.
- Wszystko w porządku? - zapytała z troską w głosie.
- Tak, przepraszam, zamyśliłem się. - westchnął - Mówiłaś coś?
- Koledzy po ciebie przyjechali. Powinieneś może iść do nich?
- A tak! Wybacz, że muszę cię zostawić. Jutro, w ramach podziękowań za pomoc w napisaniu, zabiorę cię gdzieś z chłopakami, co ty na to? - uśmiechnął się.
- Sama nie wiem - zakłopotała się.
Wszystko wskazywało na to, że Niall nie da tak szybko za wygraną. Kiedy wyjechał, wróciłam do swojego pokoju by skończyć całkiem pakowanie. W pewnym momencie spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę osiemnastą trzydzieści. Westchnęłam cicho i skończyłam rozpakowywanie rzeczy do szafek. Kiedy skończyłam, usiadłam na łóżku, ale nie dane było mi zostać samej zbyt długo, bo już po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.- Proszę! - powiedziałam w ich stronę i czekałam, aż ktoś wejdzie do pokoju. Była to Maura, która z uśmiechem na twarzy niosła przed sobą telefon. Słyszałam wcześniej, że dzwonił, ale co mnie to interesowało? Teraz patrzyłam na nią bardzo zdziwiona kiedy podeszła do mnie bliżej wciąż trzymając przed sobą telefon.- To do ciebie - odparła z błyskiem w oku.
To było naprawdę dziwne zachowanie, ale bez słowa uśmiechnęłam się delikatnie i wzięłam od niej telefon. Kobieta, wciąż się uśmiechając, rozejrzała się po pokoju i spojrzała na mnie po czym podnosząc do góry oba kciuki opuściła pokój. Przyłożyłam sprzęt do ucha.
- Nadine Moore? - usłyszałam głos, z pewnością, starszej kobiety.
- To ja - odparłam nieco przestraszona. Nie kojarzyłam głosu tej osoby. Chociaż... Pani Swalz doskonale potrafiła zmieniać głos. Po dość krótkiej chwili zastanowienia z mojej i jej strony, w końcu się odezwała..- Tak bardzo nam cię brakuje, kochanie! - powiedziała z lekko podniesionym głosem, w którym dało się słyszeć nutkę prawdziwego smutku i.. czyżby płakała? Nie wiedziałam co odpowiedzieć więc po prostu westchnęłam głośno i poczułam jak oczy robią mi się niebezpiecznie mokre. Nie mogłam sobie pozwolić na płacz... Nie w tym momencie...
Po dość długiej rozmowie z panią Swalz myślałam, że spakuję swoje rzeczy i bez słowa opuszczę ten dom tej samej nocy, ale po chwili zrozumiałam, że byłoby to nie w porządku wobec państwa Horan jak i samego Niall'a, a poza tym... Coś trzymało mnie w tym domu, choć sama jeszcze nie wiedziałam co. Dziwne. Pierwszy dzień, a ja już czuję się związana z tą rodziną... Z tym domem. No tak, zapomniałam, że ja przecież jestem dziwna. Boże! Jak w ogóle mogłam o tym zapomnieć?! Jestem zdecydowanie bardzo zmęczona. Wzdychając, wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi, chciałam je otworzyć, ale ktoś uprzedził mnie w tym uderzając białym drewnem w nos. Zabolało, ale nie krzyknęłam, przynajmniej nie głośno.
- Upss! Przepraszam. - usłyszałam kobiecy głos.
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się pocierając nos - Naprawdę, właśnie szłam oddać telefon.
- Tak, przyszłam po niego, bo muszę jeszcze wykonać jeden telefon. Całą noc spędzę na rozmowach z różnymi ludźmi. Ale co ja tam będę zawracać ci głowę - Maura uśmiechnęła się i machnęła ręką. Oddałam jej telefon również się uśmiechając. - Śpij dobrze.
- Dziękuję, dobranoc - odprowadziłam ją wzrokiem do schodów po czym wróciłam do pokoju zamykając drzwi na klucz, jak to miałam w zwyczaju. Wzięłam pozostawioną na łóżku piżamę i poszłam do łazienki w celu wykonania wieczornej toalety. Kiedy byłam już gotowa do snu, zamiast do łóżka, podeszłam do okna, bo coś ciągnęło mnie do niego. Jakaś wewnętrzna siła chciała bym, otworzyła je najszerzej jak można, bym wychyliła się i zobaczyła coś, albo kogoś... Ale co? Miałam się tego dowiedzieć chwilę później i, możecie mi wierzyć lub nie, nie był to dla mnie przyjemny widok.
"- Nigdy mnie nie opuścisz? Na zawsze będziemy najlepszymi przyjaciółmi? - dopytywała trzymając mocno jego rękę. Miała wtedy tylko czternaście lat, ale słowa, które oboje wypowiadali w tym momencie były dla niej ważniejsze niż cokolwiek innego.
- Nie opuszczę cię nigdy, przenigdy, a co do bycia przyjaciółmi... Musiałbym się zastanowić... - podrapał się o brodzie udając zamyślenie.
- Zaaaaayn! - Nadia spuściła smutna głowę.
- Kochanie! Nie miałem na myśli nic złego... Chyba, że to o czym myślałem można uznać za coś złego... - odparł zamyślony.
- A o czym pomyślałeś?
- No wiesz... Ludzie zawsze powtarzają, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje. Tak samo może być i w naszym przypadku. Jesteśmy jeszcze durnymi dzieciakami, ale kto wie jak będzie kiedyś? - spojrzał jej prosto w oczy.
- Tak... Jak na piętnastolatka masz aż za bardzo rozwinięte rozumowanie - wstała z małego mostku - Z resztą... Dlaczego się tym teraz przejmujesz. Ech, wybacz... Jesteś prawie dorosły i masz prawo myśleć o takich rzeczach - otrzepała tył spodni.
- Nads, choćby nie wiem co miało się wydarzyć, zawsze będę z tobą, rozumiesz? - wstał z mostku i spojrzał w jej oczy. - Rozumiesz?"
Rozumiała to, a jakże. Rozumiała to na swój sposób. Nie chciała wierzyć, że chłopak może zmienić zdanie, a teraz? Patrzyła na niego jak obejmuje jej największego wroga z czasów szkoły podstawowej. Malva Donavan. Ale to nie nią teraz się przejęła. Nie ona była powodem pojawiających się łez w oczach ciemnowłosej. Zayn... Stał tam! Rozmawiał z Niall'em i trzema innymi chłopakami, śmiał się, uśmiechał. W pewnym momencie odwrócił się, jakby czuł, że ktoś na niego patrzy. Zauważył czyjąś postać w oknie, nie był jednak w stanie przyjrzeć się jej dokładnie z dwóch powodów: było ciemno i osoba ta szybko wsunęła głowę z powrotem do domu. Ale... Wydawało mu się, że widział już gdzieś te błyszczące, nawet w ciemności, brązowe oczy. Gdzieś widział już zarys tego niedużego noska... Tylko gdzie? Kim była ta osoba?
- Zayn, wszystko w porządku? - usłyszał głos blondwłosego kumpla.
- Co?.. Tak.
- Spotykamy się jutro w parku, przyprowadzę swoją nową znajomą.
- Horan ma nową znajomą? - zaśmiał się jeden z chłopaków.
- Tak! Jeśli mi nie wierzysz, Lou, przyjdź jutro. Nadia jest bardzo miłą dziewczną!
- Nadia... - szepnął pod nosem Zayn i z powrotem odwrócił głowę do okna, z którego wcześniej widział czyjąś głowę.
* * * *
NARESZCIE UDAŁO MI SIĘ NAPISAĆ NOWY ROZDZIAŁ!
Długo musiałyście czekać. Przepraszam że tyle to trwało. I przepraszam za to nieporozumienie ze środą... Prosiłam koleżankę, by napisała, że rozdział pojawi się w sobotę, a ona napisała środa. :cc... Tak czy inaczej, jest nowy rozdział.. Nie wiem kiedy napiszę kolejny, może za tydzień, za dwa, a może za miesiąc! Musicie mi to wybaczyć... Nie wiem kiedy będę miała możliwość dodania nowego rozdziału. Nie przeprowadziłam się, a komputera nadal nie mam naprawionego. :c... Musicie to zrozumieć.
Bardzo cieszę się, że nie wszystkie zostawiłyście mnie samą. Mam nadzieję, że jeszcze dłuuuugo ze mną zostaniecie.
Kocham was! ♥