A Zayn? On jako jedyny wiedział, że to, co dziewczyna ukryła w swoich słowach mogło być prawdą i dlatego kazał im jechać do domu Malviny.
Może my jednak mamy jakieś zdolności telepatyczne? pomyślał. Bo właściwie nie powiedziała mu, że ma zamiar udać się do Donavanów, tak samo jak nie powiedziała, że zamierza... się zabić, a on wiedział, że będzie do tego zdolna. Za dużo wydarzeń jak na jeden dzień i dla niego i dla niej. Zayn był bardzo zmęczony, dlatego też zamknął oczy i natychmiast zasnął.
* * * * * *
- Nie uważa pani, że lepiej byłoby wyjawić mi prawdę kiedy jeszcze babcia życia niż teraz kiedy nie jestem w stanie nikomu uwierzyć? - byłam strasznie zła, ale starałam się trzymać emocje na wodzy -W to akurat wierzę, a wie pani dlaczego?
- Wiem, że Zayn ci wszystko powiedział, ale...
- Nie ma żadnego "ale"! - byłam po prostu wściekła - Nie ma pani pojęcia jak było mi przykro kiedy widziałam dzieci bawiących się z rodzicami na placu. Nie ma pani pojęcia, co czułam kiedy trafiłam do domu dziecka! - zauważyłam, jak kobieta otwiera usta ze zdziwienia - Tak, MAMO - zaakcentowałam - Spędziłam w domu dziecka dwa lata, do wczoraj, kiedy Horanowie przyjechali po mnie - zaczerpnęłam trochę powietrza - A teraz jestem tu tylko po to, by powiedzieć, że dziękuję - Spencer Donavan spojrzała na mnie jeszcze bardziej zdziwiona - Dziękuję, ze postąpiła pani tak, a nie inaczej - w moich oczach ponownie stanęły łzy - Nauczyło mnie to prawdziwego życia, a nie jak w domu dla lalek, którego tak naprawdę nigdy nie miałam. Nikt mną nie kierował, nie mówił co mam robić...
- Może... Moglibyśmy... - zaśmiałam się przerywając jej.
- Zacząć wszystko od nowa? - z niedowierzaniem kiwnęłam głową - Nie, a wie pani dlaczego? - potrząsnęła przecząco głową - A ty wiesz? - zwróciłam się do Malviny Donavan.
- Bo nie masz rodziców... - powiedziała patrząc smutno w jakiś punkt na ścianie.
- Bingo - klasnęłam w dłonie - Panie wybaczą, śpieszę się na pociąg.
- Wyjeżdżasz? Dokąd? -
- ... Tam, gdzie mnie nikt nie znajdzie - szepnęłam i wstałam z miękkiej kanapy. Odwróciłam się i zatrzymałam w półkroku do drzwi wyjściowych.
- Dzień dobry i do widzenia TATUSIU - zaakcentowałam po czym wyminęłam go i odeszłam w swoją stronę.
Wychodząc z ich domu należałam do ludzi, którzy uważali, że śmierć jest najlepszym roziązaniem na wszystko. To też ruszyłam w stronę największego mostu w mieście...
* * * * * * NIALL.
Kiedy poznałem tę dziewczynę, wydawała się niewinna, a teraz? Byłem w stanie zrozumieć, że zdenerwowała się przez to, co powiedział Zayn, ale żeby się od razu zabijać?! Każdy problem przecież da się rozwiązać.
- Niall! - krzyknął Liam tym samym wyciągając mnie z rozmyślań - Czy to nie ona?! - zawołał pokazując palcem na dziewczynę siedzącą na Paul Bridge.
- Jeezu! - zakryłem usta dłonią - Zatrzymaj auto! - krzyknąłem do Louis'ego - Idę po nią. Patrzcie tam cały czas i w razie czego ratujcie ją, bo w przeciwnym razie Zayn nas zabije - westchnąłem.
Biegnąc w stronę niewielkich schodków prowadzących na most patrzyłem cały czas na dziewczynę. Machała nogami niczym mała dziewczynka czekająca na śmierć, która gotowa była przyjąć ją do siebie.
Wstała!
Rzuciłem się biegiem w stronę mostu. Tyle tam samochodów i przechodniów, dlaczego nikt jej nie pomoże?!
* * * * * *
Po dziesięciu minutach chłopaki wreszcie udało się dobiec do miejsca, w którym, o dziwo, dziewczyna jeszcze stała.
- Nadia! - zawołał zdyszany. Dziewczyna nawet się nie poruszyła - Nadine! - usłyszał, że płakała - Nads, chodź tu do mnie, proszę cię! To nic nie da - mówił co mu ślina na język przyniosła - Chodź tutaj, do cholery! Sprawisz tylko cierpienie sobie i wszystkim innym... Zayn'owi.
- On mnie akurat nie obchodzi... - powiedziała cicho - Zranił mnie, jak cała reszta. Teraz niech oni sobie pocierpią! - zrobiła krok w przód, a Niall oddychał coraz szybciej, ale nie ze zmęczenia... Bardziej ze strachu, że naprawdę skoczy.
- Nadine, błagam! To naprawdę niczego nie załatwi!
- Nie wiesz, co przeżyłam i ile wycierpiałam!
- Nie... Ale mogę to sobie wyobrazić. Nads, chodź tu - wyciągnął rękę w jej stronę - Złap mnie i odejdź od krawędzi, a obiecuję, że wszystko będzie się układać tak, jak chcesz. Dziewczyno, proszę cię - mówił, ale brunetka niewiele sobie z tego robiła wciąż stojąc na krawędzi i patrząc przed siebie. Gdzieś w dole mignęły jej postacie chłopaków czekających na dalszy rozwój wydarzeń, ale była ich trójka. Jeśli dołączyć Niall'a, była czwórka, a Zayn? Cóż... Udawał okropne bóle i wyręczał się chłopakami? Do tego doprowadziła ta jego kariera?! - Nadine, spójrz na mnie - kiedy tylko trochę odwróciła twarz w jego stronę, blondyn uznał, że to połowa sukcesu - Obiecuję ci, że jeśli zejdziemy cali z tego mostu, nikt więcej cię nie zrani i osobiście postaram się o to, byś była szczęśliwa.
- Tego nie możesz mi obiecać. Znamy się tylko jeden dzień...
- W czym to przeszkadza?
- Ufam ci Niall... Nie znamy się długo, ale zaufałam ci.
- Więc... Zejdź, proszę - starał się oddychać spokojnie, starał się nie krzyczeć, być miły. Zamknął oczy dosłownie na sekundę, a Nadia jakby właśnie na to czekając złapała jego wyciągniętą w jej stronę dłoń.
Zaskoczony chłopak otworzył oczy i przyciągnął ją do siebie mocno przytulając.
- Przepraszam - usłyszał.
- Masz za co - przytulił do siebie bardziej jej głowę - Napędziłaś nam niezłego stracha - zaśmiał się odsuwając ją od siebie powoli - Chodźmy do auta.
Nadia jedynie skinęła głową i przytulona do ciała chłopaka poszła z nim do samochodu, gdzie czekała reszta chłopców.
- x -
Jest! Wreszcie udało mi się coś przepisać, ale jak zwykle musieliście trochę czekać, przepraszam. Mam nadzieję, że rozdział choć trochę wam się spodobał, bo mi osobiście wydaje się, że jest najgorszy ze wszystkich jakie napisałam.
Cóż... Jeśli to opowiadanie wam się podoba / lub nie, to zapraszam na moje ff o Lou Tomlinsonie, które - jestem pewna - przypadnie wam do gustu.
K L I K N I J T U T A J
Liczę na wasze szczere opinie zarówno przy tym rozdziale jak i na forgiveness.
Jest! Wreszcie udało mi się coś przepisać, ale jak zwykle musieliście trochę czekać, przepraszam. Mam nadzieję, że rozdział choć trochę wam się spodobał, bo mi osobiście wydaje się, że jest najgorszy ze wszystkich jakie napisałam.
Cóż... Jeśli to opowiadanie wam się podoba / lub nie, to zapraszam na moje ff o Lou Tomlinsonie, które - jestem pewna - przypadnie wam do gustu.
K L I K N I J T U T A J
Liczę na wasze szczere opinie zarówno przy tym rozdziale jak i na forgiveness.